czwartek, 30 stycznia 2014

"Zakochana w mroku" Franny Billingsley


Autor: Franny Billingsley
Tytuł: Zakochana w mroku
Tytuł oryginału: Chime
Wydawnictwo: Literackie
Rok wydania: 2012
Liczba stron: 404

Briony uważa, że jest wiedźmą. Ma drugi wzrok, widzi istoty z innego świata, Prastarych, jest leworęczna i wystarczy chwila braku kontroli nad emocjami, a może stać się katastrofa. Dziewczyna ma nauczkę po tragicznych wydarzeniach, których przyczyną była jej moc. Raz skrzywdziła siostrę bliźniaczkę, raz ukochaną macochę, co doprowadziło do jej śmierci… Dlatego Briony dostaje zakaz odwiedzania Bagien, gdzie jej moce przybierają na sile. Jednak wszystko zmienia się, gdy do miejscowości, w której mieszka, przybywa przystojny Eldric. Pomimo złego nastawienia nastolatki, zachowuje się on bardzo przyjaźnie w stosunku do niej i są zmuszeni razem udać się na Bagna. Dziewczyna zaczyna się zastanawiać, czy naprawdę jest taka zła i niebezpieczna, jak twierdziła jej macocha…
Franny Billingsley to amerykańska autorka fantastycznych powieści dla dzieci i młodzieży. Napisała dopiero cztery książki, ale zdobyły one wiele wyróżnień i nagród. W Polsce ukazało się tylko jedno jej dzieło – „Zakochana w mroku”.
Od samego początku nie byłam pozytywnie nastawiona do lektury. Słyszałam o niej wiele złego, a bardzo mało dobrego. Wszyscy mnie zniechęcali do przeczytania, jednak chciałam się przekonać, czy powieść rzeczywiście jest taka słaba. Po zapoznaniu się z kilkoma pierwszymi stronami zrozumiałam niechęć innych i negatywne opinie. Zaczęłam się zastanawiać, jakim cudem książka odniosła sukces w Ameryce, ponieważ ciężko mi znaleźć w niej coś pozytywnego.
„Zakochana w mroku” została napisana bardzo chaotycznie. Czytając początek, nie rozumiałam o co chodzi, ani co się dzieje. Bohaterka tylko co kilka zdań powtarzała, jaka jest niecna i nikczemna. Przebieg akcji przerywały bezsensowne przemyślenia Briony, które w większości były takie same. Miałam wrażenie, że autorka „zapychała” nimi książkę.
Postaci były bardzo słabo wykreowane. Zostały przedstawione niezbyt porządnie i zapamiętałam tylko kilku ważniejszych bohaterów. O żadnym nie zostało jednak zbyt dużo powiedziane, nawet jeżeli ktoś mnie zainteresował na tyle, że chciałabym więcej się o nim dowiedzieć. Przykładem jest Rose, siostra Briony. Choć często pewne wydarzenia z przeszłości zostały wspominane, to zazwyczaj się urywały i nie mogłam poznać ich dalszej części. To wprowadzało wielki chaos i zamęt.
Styl Franny Billingsley nie przypadł mi do gustu. Użyła w powieści bardzo specyficznego języka, do którego długo nie mogłam się przyzwyczaić. Jak już wcześniej wspominałam, zbyt często główna bohaterka powtarzała, że jest niecna czy nikczemna, co po jakimś czasie nawet zaczęło mnie śmieszyć. Jakby nie można było napisać „zła” albo „niebezpieczna”, czy „groźna”.
Chyba jedynym plusem książki było zakończenie. Wszystkie sprawy zostały rozwiązane i muszę przyznać, że autorka miała niezły pomysł. Szkoda, że wcześniej nie pokazała, na co ją stać. Dopiero ostatnie pięćdziesiąt stron mi się spodobało i doszłam do wniosku, że powieść nie była taka zła, jak na początku myślałam. Ale to też nie oznacza, że dobra.
„Zakochana w mroku” niczym mnie nie zaskoczyła (może poza końcówką). Spodziewałam się dokładnie takiej książki i przynajmniej się nie rozczarowałam tak bardzo. Czytało się ją dość ciężko i cieszę się, że mam ją już za sobą. Wolę zapomnieć o tej lekturze i nigdy więcej do niej nie wracać. Nie polecam.
Moja ocena: 3/10

Recenzja została napisana dla portalu literatura.juventum.pl
WYZWANIE: CZYTAM FANTASTYKĘ II  

11 komentarzy:

  1. książkę mam na liście do przeczytania, ale widzę, że nie mam co się do niej śpieszyć...

    OdpowiedzUsuń
  2. Już sam opis mnie nie zachęca, ale widzę, że nic nie stracę, nie czytając tej książki ;d

    OdpowiedzUsuń
  3. Myślałam, że może książka jednak będzie w porządku, ale widzę, że lepiej sobie odpuścić tę pozycję.

    OdpowiedzUsuń
  4. Jak to dobrze że nie skusiłam się na te książkę. Nie lubię (oj bardz) gdy powieśc napisana jest chaotycznie.

    OdpowiedzUsuń
  5. UUuuuuu... weszłam by sprawdzić tę pozycję, skusiła mnie okładka...ale widzę że odpuszczę!
    Mówię pass...
    Dobrze,że ostrzegasz ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Jak zobaczyłam okładkę i przeczytałam opis to pomyślałam sobie, że to będzie moja kolejna zdobycz, a tu proszę! No nic, jak na razie nie chcę po nią sięgać :)

    rustlethoughts.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja także zwróciłam uwagę na okładkę. Szkoda, że pod nią już nie jest tak pięknie:/

      Usuń
  7. Patrząc na okładkę pomyślałam - przeczytam. Po przeczytaniu recenzji jednak rezygnuję:) Pozdrawiam! :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Czytam "Wiedźmina" i to bardzo ciekawa lektura. Powoli przekonuję się do takich książek, ale skoro tak nisko, to odpuszczę. :)

    OdpowiedzUsuń
  9. chcęęęęęęęęęę!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!

    OdpowiedzUsuń
  10. Okładka śliczna... jednakże do treści nie zajrzę...
    widocznie ona była tak nikczemna, że napisanie "zła" to byłoby za mało :D

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za przeczytanie recenzji. Jeżeli zapoznałeś/aś się już z omawianą pozycją, podziel się ze mną swoim zdaniem, tylko proszę, nie spoileruj innym.